Właśnie zakończyłem swój urlop. W pierwszym tygodniu urlopu było jakoś strasznie trudno się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Telefon nie dzwoni, nikt nic nie chce, nie ma żadnych narzuconych pilnych planów do wykonania.
Przez pracę, stres i ciągłą pogoń za pieniądzmi zgubiłem gdzieś z pamięci radość jaką dają najprostsze dziecięce wakacyjne zabawy. Zabawa w berka, budowanie zamku z piasku, oglądanie chrząszczy napotkanych na leśnej ścieżce, wdrapywanie się na każde napotkane drzewo, zabawa w samochód na niby, zwisanie głową w dół na trzepaku. Wszystko to moim dzieciakom sprawia radość, a mi jest jakieś obce.
Wiem, że kiedyś bardzo dawno temu robiłem to samo i byłem szczęśliwy. To straszne, nie potrafię bawić się z dziećmi. Ale się nie poddaję, trochę z uporem i na siłę staram się zaangażować w najdziwniejsze zabawy jakie wymyślają dzieciaki bo to przecież wakacje i jako tata jestem im to winien. I w końcu pojawia się sukces! Z dnia na dzień zabawy wychodzą mi coraz lepiej, już nic nie robię na siłę, zaczynam rozumieć wymyślone historie, zaczynam widzieć wymyślone w zabawie przedmioty i autentycznie zaczyna mi to sprawiać przyjemność. W zabawie przypominają mi się historie które wydarzyły się bardzo dawno kiedy byłem dzieckiem i całkowicie już o nich zapomniałem, aż do dziś. Co za radocha!Niestety wakacje dobiegły już do końca i trzeba było wrócić do pracy ale dziś po powrocie z pracy od razu pobiegłem z synem na plac zabaw i bawiliśmy się świetnie. Oby zostało mi to jak najdłużej.
Co to wszystko ma wspólnego z minimalizmem? Ano to, że każdy z nas może odnaleźć radość i szczęście z zabawy na boisku, podwórku czy w lesie. Z zabawy która nic nie kosztuje a która sprawia radość i pozwala z pamięci wydobyć wspomnienia, te bezcenne pozytywne i radosne wspomnienia z dzieciństwa. Nie trzeba się rzucać na wycieczkę za kilka tysięcy, stresować opóźnionym samolotem, drętwym towarzystwem, drożyzną na każdym kroku. Weź piłkę, skakankę lub cokolwiek innego i zrób to co robiłeś kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu i sprawiało Ci to przyjemność. Satysfakcja gwarantowana.
W pracy ciągle trzeba myśleć o wypełnianiu zadań, osiąganiu celów, o zysku. Gdy tego jest za dużo, to ciężko przejść w tryb "bycia", czyli cieszyć się tym co jest, cieszyć się z chwili obecnej, z prostej przyjemności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo prawdziwy wpis. Mam chrześniaka - rezolutnego dwulatka. Przestraszyłam się ostatnio, że nie będę potrafiła być fajną mamą... bo, nie tyle on się ze mną nudził (jego wyobraźnia nie dopuszcza do tego) co ja z nim... a właściwie, czułam się... dziwnie drętwo. Gdzieś już przekroczyłam tę barierę, za którą kończy się beztroska. Spróbuję swoje podejście wytrenować i może z czasem będę prawdziwie bez opamiętania tarzać się ze śmiechu ;]
OdpowiedzUsuńMądre przemyślenia. Możemy żyć prosto i szczęśliwie, jeśli tylko odkryjemy, co dla nas naprawdę ważne :)
OdpowiedzUsuń